9 obrazów dla dziewięciolatka
projekt dofinansowany ze środków
Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego
pochodzących z funduszu promocji kultury
Anna Bilińska-Bohdanowiczowa
„Portret własny”
Data powstania 1892
Rozmiar 163 x 113,5
Olej na płótnie
Zbiory Muzeum Narodowego w Warszawie
ANNA BILIŃSKA–BOHDANOWICZOWA (1857 – 1893). Energia. Niezależność. Odwaga. Wytrwałość. Talent. Dostrzegali je przyjaciele, rodzina. Widać je także w dziełach Anny Bilińskiej. Artystki, która zachwyciła Paryż.
Lekcje rysunku pobierała od dwunastego roku życia. Jako osiemnastolatka wraz z mamą i braćmi wyjechała do Warszawy. Uczyła się rysunku w klasie Wojciecha Gersona. Chciała być niezależna. Udzielała lekcji rysunku i muzyki. Zarobione pieniądze przeznaczyła na wynajem pracowni przy ul. Nowy Świat 2. W wieku dwudziestu pięciu lat wyruszyła w pierwszą daleką podróż. Towarzyszyła przyjaciółce, Klementynie Krassowskiej w leczniczej wyprawie po Europie. W czasie wyjazdu doglądała przyjaciółki ale taż zachwycała się kolekcjami słynnych muzeów. Zakochała się. Wybrankiem był artysta Wojciech Grabowski. W pamiętniku podsumowała wydarzenia tego czasu słowami: Rok 1882. Rok najszczęśliwszy z wszystkich dotąd. Zaczęty w Warszawie, przewędrowany później przez Monachium, Wiedeń, Treviso, Roncegn, Padwę, Wenecję, Triest, znów Wiedeń, Allond, Baden, Kraków, Warszawę, Berlin i skończony w Paryżu.
Dwa lata później Anna miała 27 lat i studiowała w paryskiej Akademii Julian. Żyła bardzo skromnie. Odnosiła pierwsze sukcesy. Poniosła też ogromną stratę. W niewielkich odstępach czasu zmarli Jan – ojciec, Klementyna – przyjaciółka i Wojciech – narzeczony. Artystka załamała się i niewiele tworzyła. W 1887 roku „powróciła” malując autoportret. Dzieło okazało się przepustką do sławy. Obraz zdobył liczne nagrody, był wystawiany w wielu miastach. O dziele i jego autorce rozpisywała się prasa. Kolejne lata to czas intensywnej pracy. Maluje, uczy rysunku, podróżuje. Marzyła o otworzeniu własnej szkoły rysunku dla kobiet w Warszawie. Odkładała fundusze na ten cel. W każdą środę jej pracownia zamieniała się w salon towarzyski dla Polaków mieszkających w Paryżu. Zachwycony Anną Antoni Biliński, student medycyny, zabiegał o jej uczucia. W czerwcu 1892 roku pobrali się. Świadkiem na ślubie był m.in. Władysław Mickiewicz, syn Adama. Niecały rok później, w wieku 36 lat artystka zmarła w Warszawie na rękach męża.
AUTOPORTRET NIEDOKOŃCZONY Dwa autoportrety. Pierwszy, z 1887 roku, był przepustką do sławy. Drugi, z 1892 roku, przyczynił się do śmierci artystki. Autoportret (niedokończony) zamówił u Anny Bilińskiej kolekcjoner Ignacy hr. Korwin Milewski. Obraz miał być gotowy w październiku 1892 roku. Dlatego po powrocie z krótkiej
podróży poślubnej w czerwcu Anna zaczęła malować. Z powodu upałów w pracowni było gorąco i duszno. Dla orzeźwienia malarka schodziła do chłodnego i zacienionego mieszkania, wynajmowanego niedaleko przez jej męża. Intensywna praca i nagłe zmiany temperatury spowodowały nawrót reumatyzmu. Ujawniła się także wrodzona wada serca. Anna nie miała siły tworzyć. Była na siebie zła, co nie sprzyjało powrotowi do zdrowia. Kilka miesięcy później małżonkowie zdecydowali się na wyjazd do Warszawy. Zmiana ta nie przyniosła poprawy. Artystka wkrótce zmarła.
Wiele lat później, wydając pamiętnik artystki, jej mąż napisał we wstępie: Przyjrzyjmy się jednak bliżej rysom jej twarzy. Nie jest to wcale twarz przeciętnie ładna, lecz niebanalna bez wątpienia. Nad energicznym podbródkiem śmiała linia ust namiętnych, nad nimi nozdrza ruchome, napięte (…); wysoko w górze dominuje nad wszystkim szerokie, odkryte myślące czoło, z pod którego w mroku silnie zarysowanych łuków brwi połyskują dwie duże, głębokie, zdecydowane choć smętne i wpatrzone gdzieś w dal nieuchwytną źrenice. Nie, młodziutka ich właścicielka nie jest bynajmniej tak nikłą istotą, jak wydała się na pierwszy rzut oka; to ktoś, co wie, wierzy i dąży, na czole tem myśl, co prowadzi, w ogniu tych oczu, w wyrazie całym wola, co zdoła zwalczyć i usunąć na bok przeszkody. Starczy li tylko sił w wątłem ciele?
AUTOPORTRET
Przedstawienie samego siebie. Dla zapisania się na kartach historii. Dla kreowania własnego wizerunku wśród współczesnych. Z braku innych modeli. To główne powody, dla których artyści czynili bohaterami tworzonych dzieł samych siebie.
W krajach Europy zachodniej pierwsze autoportrety pojawiły się w XV wieku wraz z nastaniem renesansu. Epoka ta w centrum zainteresowania stawiała człowieka. Malarze zaczęli być postrzegani nie jako zwykli rzemieślnicy. Byli natchnionymi, utalentowanymi twórcami. Stopniowo udało im się wyzwolić z „kajdan” średniowiecznych cechów. Jedną z pierwszych oznak wyjścia z cienia było sygnowanie, czyli podpisywanie prac. Kolejną, że nadawali postaciom z obrazów własne rysy twarzy. To tzw. kryptoautoportrety. Jednym z najsłynniejszych jest Salvador Mundi Albrechta Dürera. Przez kilka kolejnych stuleci autoportrety tworzyło większość malarzy. Przedstawiali się na różne sposoby: na neutralnym tle, podczas pracy, w towarzystwie innych osób, z atrybutami takimi jak pędzle i paleta, w przebraniu.
W Polsce sytuacja wygląda nieco inaczej. Do XVIII wieku cechy rzemieślnicze miały silną pozycję i artystom ciężko jest się od nich uniezależnić. Nie sprzyjało to ich rozwojowi jako natchnionych indywidualistów. Portrety własne były rzadkością. Przypuszcza się że Wit Stwosz jednej z postaci w ołtarzu mariackim nadał własne rysy. Z przekazów pisanych wiadomo, że Mikołaj Kopernik lubił malować. Piotr Gassendi, filozof i autor życiorysu astronoma napisał że nawet znakomicie malował siebie przed zwierciadłem. Na dworze Zygmunta III i Władysława IV Wazów, miłośników sztuki, pracowali malarze, którzy stworzyli autoportrety. Przełom w tej gałęzi twórczości nadszedł w Polsce dopiero wraz ze Stanisławem Augustem Poniatowskim. Cechy malarskie straciły znaczenie, a malarstwo zostało uznane za sztukę wyzwoloną. Wzrósł status artysty w społeczeństwie. Powstające po rozbiorach Szkoły Sztuk Pięknych oraz Klasy Rysunkowe ułatwiły osobom z różnych środowisk dostęp do edukacji artystycznej. W XIX wieku artyści znad Wisły tworzyli liczne, znakomite autoportrety. Uwieczniali nie tylko swój wygląd zewnętrzny lecz także charakter i emocje. Nierzadkie były też autoironiczne karykatury.
Autoportrety były (i są nadal) obiektami kolekcjonerskimi. Kardynał Leopold Medyceusz w drugiej połowie XVII wieku zapoczątkował zbiór autoportretów artystów. Kolekcja znajduje się obecnie w galerii Uffizi we Florencji. Uzupełniania od momentu powstania liczy obecnie ponad dwieście wizerunków malarzy i malarek.
Galerię autoportretów najlepszych polskich współczesnych malarzy chciał posiadać także Ignacy hrabia Korwin–Milewski (1846–1926). Zamówił autoportrety u ponad dwudziestu wybitnych polskich twórców, m.in: Jana Matejki, Jacka Malczewskiego, Aleksandra Gierymskiego i Anny Bilińskiej–Bohdanowiczowej.
Wynalezienie i rozpowszechnienie się fotografii spowodowało kolejny przełom w myśleniu o (auto)portretach. Zdjęcie znacznie wierniej niż malarstwo oddawało wygląd zewnętrzny człowieka. Dlatego malarze zaczęli poszukiwać nowych środków wyrazu. W wizerunkach portretowanych osób zaczęli bardziej skupiać się na ich sferze duchowej.
Anna Knapek